Piątek trzynastego
Miasto trupów.
Wyludnione osiedla, samochody porzucone na ulicach, opuszczone hotele, parki i centra handlowe. Przed posterunkiem policji stoi dodge. Światła reflektorów oświetlają ludzką miazgę tuż przy zderzaku. Nieco dalej, na skwerku, gdzie kiedyś było gwarno, krwawy ślad z taksówki prowadzi po schodach do samych drzwi wielkiego gmachu. Na boisku od koszykówki leży piłka lub głowa – trudno zgadnąć. Nieco dalej, przed teatrem czerwony dywan z krwi. W witrynę pobliskiego sklepu wbiło się auto. Wszędzie wokół widać niszczycielskie skutki eksplozji.
Wydaje się, że jeszcze przed chwilą miasto żyło. Ale gdy zasiadam do gry „Zombies!”, wiem, że to wszystko, czego doświadczyli mieszkańcy miasta, musiało się wydarzyć w piątek trzynastego.
W pudełku.
Mapa miasta, której obraz odmalowałem powyżej, składa się z trzydziestu tekturowych kafelków. Dodatkowo w pudełku znajdziemy pięćdziesiąt kart akcji z grafiką gore na najwyższym poziomie. Setka plastikowych zombie czeka, by posmakować ludzkiego mięsa. Mężczyźni-zombie zamiast piwnego brzucha mają dziurę, kobiety-zombie natomiast trzymają w dłoniach oderwaną głowę. Od razu uprzedzam rodziców, którzy chcą grać w Zombies! ze swoimi pociechami. Na pytanie, co kobiety trzymają w ręku sugeruje odpowiedź – siatkę. Dziurę w brzuchu też da się wytłumaczyć, niech nikogo nie ogranicza wyobraźnia:)
Nie obyło się oczywiście bez figurek bohaterów. Panowie uzbrojeni są w shotguna i imponująca fryzurę. Miłość do broni mają wymalowaną na twarzy. Domyślam się, że pochodzą z południowych stanów i zawczasu zabezpieczyli się przed końcem świata. Na podwórzu zapewne mieli bunkier wypełniony po brzegi sucharkami i puszkami z fasolką. Do towarzystwa każdy z nich zaprosili dziewczynę. A gdy zapasy się wyczerpały, a białogłowy zamieniły się w żywe trupy, postanowili „wyjść na miasto” i nieco się rozejrzeć.
Ale w mieście nasi bohaterowie nie będą już bezpieczni. Postarają się przeżyć dzięki amunicji – to niewielkie czarne żetony, które znajdziemy w pudełku. Tyle samo żetonów pomaga nam w określeniu poziomu żywotności naszych plastikowych przyjaciół. Ogromna liczba amunicji daje nadzieje na początku gry, że wystarczy jej, aby wywołać co najmniej trzecią wojnę światową, a co dopiero wytłuc paru zombie. Po kilku turach gry przekonamy się jednak, że to bardzo złudne wrażenie. Amunicję bardzo trudno zdobyć, a przede wszystkim szybko się kończy. Jeszcze szybciej kończą się punkty życia.
Żeby móc zacząć eliminować zombie wystarczy przeczytać cztery strony instrukcji.
Cel. Zabić lub uciec.
Celem gry jest przedostanie się naszym południowcem do miejsca, gdzie czeka na nas helikopter, dzięki któremu uciekniemy z opanowanego przez zombie miasta. Można też wytłuc określoną ilość zombie, aby zostać zwycięzcą.
Na każdego gracza w jego turze przypada określona liczba akcji, które może wykonać.
Budujemy miasto.
Każdy z graczy w swojej turze dociąga kafelek mapy i układa go w dowolnie w wybranym przez siebie miejscu, oczywiście zachowując poprawny układ ulic i domów.
Kill’n’roll.
Jeżeli nasz południowiec czuje oddech zombie na swoich plecach, może spuścić mu łomot, ale nie bez ryzyka. Walczymy za pomocą kostki. Decyduje wynik: 4-6: wygrywamy i dodajemy zombie do swojej kolekcji. 1-3: otrzymujemy ranę. Można sobie pomóc, zaopatrując się zawczasu w amunicję. Nie jest jej dużo, ale może uda się znaleźć ją w trakcie przeszukiwania budynków.
Z pomocą spieszą nam też karty akcji. Pomnożą nasz arsenał, sprawią, że nasz shotgun będzie naprawdę zabójczy. Granat potrafi narobić sporo bałaganu w ciasnym korytarzu, gdzie pełza zbyt dużo umarlaków.
Dwa kroki w przód jeden do tyłu.
Następnie gracz dociąga karty i wykonuje ruch. Idziemy wprost na zombie, by w następnej turze sobie trochę postrzelać, lub po prostu uciekamy, starając się uniknąć zagrożenia.
Rodzinna gra o zabijaniu.
Zombies! to rodzinna gra o zabijaniu. Jest w niej dużo interakcji. Każdy z graczy w swojej kolejce rzuca kością, aby poruszyć określoną przez wynik liczbą zombie. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Dzięki temu, że mamy możliwość kontrolowania umarlaków, możemy sprawić, że inny gracz zostanie osaczony w budynku bez wyjścia albo uciekając przed hordą zabrnie w ślepą uliczkę. Można także trupią falą odgrodzić przeciwnika od helikoptera.
Narodziny Gubernatora.
„Zombies!” to przede wszystkim gra ociekająca klimatem. I za to bardzo sobie ją cenię. Porównując tę planszówkę z klonami „The Walking Dead”, „Zombies!” stawiam na piedestale. Jednym minusem jest to, że niekiedy rozgrywka może się zbyt dłużyć. Ważne jest też towarzystwo, z którym się gra. Niestety, nie jest to tematyka dla każdego.
Z czasem warto spróbować swoich własnych zasad. Proponuję zagrać drużynowo, albo po prostu dopuścić negocjacje i wymianę handlową – amunicja za punkty życia (wyobraźmy sobie, że to apteczka). Zwiększa to oczywiście negatywną interakcje i czyni grę jeszcze bardziej emocjonującą.
To nie jest żadna strategia, w dużej mierze o tym, czy przeżyjemy decyduje los – rzut kością, dobór kart… „Zombies!” to po prostu dobra zabawa w klimacie survival horror.
A dla tych którym gra się spodoba na tyle, że będą chętni, aby zakupić dodatki, to jest w czym wybierać. Naliczyłem kilkanaście pudełek.
Plusy:
– klimat,
– wydanie, cena,
– interakcja,
– zasady można modyfikować wedle uznania,
– dodatki mogą urozmaić rozgrywkę, ale nie są obligatoryjne,
Minusy:
– potrafi się nieco dłużyć,
– pomimo prostoty mechaniki gra nie jest przeznaczona dla dzieci ze względu na klimat, chyba że wytłumaczymy swoim pociechom, że Pani trzyma siatkę, a Pan miał niestrawność, a celem gry jest dostarczenie pizzy pilotom helikoptera.