Gra o szkocki tron. Staroć z Essen.

GRA O TRON, TYLKO, ŻE W SZKOCJI.

9 znaczników, miecz i 98 kart. Tylko tyle wystarczy, aby utorować sobie drogę do tronu Szkocji. A wszystko to znajdziecie w niewielkim pudełku od firmy Z-MAN GAMES.

Znaczki posiadają symbole szkockich klanów. Miecz, choć nienaostrzony, jest solidny i na pewno przyda się w walce. Karty ze spadami posiadają sugestywne arty. Od razu widać, że pochmurno i smutno w tej rozdartej między klany Szkocji. Szkoci walczą albo stoją zadumani, ale są i tacy co wędrują po bezludnych wzgórzach.  Wyjątkowy jest przedstawiciel klanu Forsyth, który wygląda jakby pozował do zdjęcia. Tak czy inaczej, gdyby nie spódniczki w kratę, można by pomyśleć, że panowie walczą o homerycką Troję, a nie tron Szkocji. Bo w Lords of Scotland właśnie o tron Szkocji chodzi. Aby go zdobyć, gracze będą zabiegać o przychylność klanów i z potyczki na potyczkę zbierać wokół siebie ich przedstawicieli. Nie jest łatwo, bo większość Szkotów jest niesubordynowana i pyskata. MakGill’e, Cockurn’y, Scott’y, Wemyss’e – wszyscy chcą tylko po pysku się okładać i nikt nie chce się bratać. A każdy z tych MakGill’ów i Wemyss’ów ma swoją taktykę i choć część z nich to zwyczajne wsiowe chłopaki do których przemawia tylko pięść, to większość jednak kombinuje. Klany nie wierzą lordom, lordowie nie ufają klanom. I oto mamy już obraz rozgrywki, gdzie każdy każdemu wilkiem.

DSC_0039

NA UDEPTANEJ ZIEMI.

Każda karta należy do jednego z ośmiu klanów lub do królewskiego klanu Bruce. Każdy z klanów ma swoją rangę, siłę i przede wszystkim umiejętności. Karty dzielimy na: rekrutów, stronników i wspierających ( w wolnym tłumaczeniu oczywiście). Oddzielamy czterech wspierających od reszty i odkładamy na bok – to o nich będziemy walczyć w każdej potyczce, by ostatecznie powiększyli nasz klan. Z tali dociągamy pięciu rekrutów i zasłoniętych rozkładamy na stole. W każdej kolejce będziemy odsłaniać kolejną kartę rekruta, aby w ten sposób m.in. zaznaczyć kolejne tury (potyczki), a będzie ich pięć. Dociągamy także pięć kart na rękę, jeżeli zagramy jedną z nich, kładąc przed sobą, tzn. że wyłożyliśmy naszego stronnika. Miecz wędruje przed oblicze pierwszego gracza.

DSC_0036

CEL JEST JEDEN.

Gra składa się z pięć tur-potyczek, w której lordowie zabiegają o poparcie klanów. W każdej z tur gracze mogą dociągać lub zagrywać karty Szkotów – w ten sposób budują poparcie. Po piątej turze następuje potyczka i zlicza się siłę kart leżących przed lordem. Najsilniejszy wygrywa i dodatkowo ma pierwszeństwo w wyborze wspierającego, który powiększy siłę jego stronników. Kiedy każdy z lordów weźmie już stronnika, następuje nowe rozdanie, przy czym karty stronników odkłada się na bok – ich siłę podlicza się na koniec gry. Bitwę wygrywa ten lord, który w dowolnym momencie gry zdobędzie minimum 40 punktów.

DSC_0034

POTYCZKA.

W swojej turze możemy:

  • rekrutować – dociągamy wtedy kartę ze stołu i uzupełniamy szereg dostępnych rekrutów,
  • zagrać kartę z ręki, czyli wyłożyć na stół stronnika. Możemy to zrobić otwarcie i położyć go awersem na stół, ale – UWAGA – tylko wtedy jeżeli jego siła nie jest większa od siły członka tego samego klanu, który już jest w grze (czyli leży już na stole przed jakimkolwiek z graczy). To jest bardzo udany mechanizm, który buduje całą atmosferę w grze i utrudnia nam wybór, a także sprawia, że Lord of Scotland to gra taktyczna. Musimy starać się przewidywać ruchy graczy, podjąć ryzyko zagrania karty w odpowiednim momencie. Ale co ciekawe, możemy naszego stronnika zagrać także w zupełnie inny sposób, jako zakrytą kartę. W tym przypadku nasi przeciwnicy nie wiedzą, kogo zagraliśmy. Czy ukrywamy silnego  MacDollennell’a, który nas nie zdradzi i zostanie z nami do kolejnej potyczki, czy Cockuburn’a, który po prostu w tym przypadku wadził nam na ręce. Jedyne co wiadomo to to, że facet jest w spódniczce.  To kolejny prosty, ale jakże ciekawy mechanizm, który sprawia, że w tej grze ważne są stalowe nerwy i pokerowa mina. Bo nasz oponent może zagrać Wemyss’em i wymusić na nas odrzucenie naszego tajemniczego stronnika albo zaryzykować i po prostu podebrać zakrytą kartę. Ale może narazić się na śmieszność i bolesne szyderstwo wyrażone naszą tryumfalną miną przyprawioną trafną, ale jakże bolesną opinią, że dał się nabrać.

Po tym jak tura się kończy, liczymy siłę poszczególnych kart, uwzględniając bonusy, np. siłę dwóch członków tego samego klanu mnożymy przez dwa. Lord, który może pochwalić się największym wynikiem, wygrywa potyczkę i może wziąć pierwszego wspierającego. Słabsi Lordowie ustawiają się w kolejce i biorą kolejnych wpierających – choć są wyjątki od reguły. W ten sposób kończy się potyczka i rozpoczyna się kolejna. Znów rozkładamy karty i toczymy bój, aż ostatecznie ktoś wygra bitwę i zdobędzie 40 punktów na koniec jednej z potyczek.

DSC_0023

DSC_0059

WRAŻENIA.

Siła tej gry to blef, przewidywanie ruchów naszych przeciwników. To mieszanka taktyki i szczęścia. To umiejętne wykorzystanie umiejętności krnąbrnych Szkotów. Samych umiejętności nie jest dużo. W praktyce sprowadza się to do skopiowania umiejętności innych kart, ich podebrania bądź odrzucenia, ale w tej prostocie tkwi siła. Bo jest to tak pomyślane, żeby na stole cały czas się coś działo. To nie jest gra dla euroentuzjastów, choć przecież i tu w praktyce gra się na punkty. Tutaj musimy liczyć na nasz spryt, niekiedy zdać się na los i cały czas musimy być przygotowani na zmiany. W Lords of Scotland trzeba patrzeć przeciwnikowi prosto w oczy, zachować pokerową twarz. Dla nas powinna liczyć się tylko ta chwila, w której zdobędziemy tron Szkocji.

Lord of Scotland to miłe zaskoczenie w Essen. Ale muszę przyznać, że kupno tej gry to wynik zmęczenia materiału – dziewczyna, która nam grę tłumaczyła, napotkała na ścianę – mało zrozumieliśmy z tego, co do nas mówiła. Dlatego postanowiliśmy wydać te 15 euro i wytłumaczyć ją sobie sami:) Czasami wydaje mi się, że wystarczyłoby podmienić te spódniczki na żupany, tych Brus’ów i MacDonnell’ów na Lubomirskich i Koniecpolskich i mielibyśmy przyjemną grę o tron Polski w warunkach demokracji szlacheckiej. Oczywiście to nie jest żadna nowość. Tę grę wydano w 2010 roku.

Skalowanie. Najlepiej gra się w trzy i więcej osób.

Regrywalność. Dzięki początkowemu ułożeniu kart i możliwości dociągu karty na ślepo Lords of Scotland to gra na długie wieczory.

Dla kogo. Dla tych, którzy nie stronią od negatywnej interakcji. Dodatkowo szybki setup i krótka rozgrywka jest znakomitą rekomendacją dla tych zapracowanych.

Język angielski występuje na kartach, ale wystarczy, żeby jeden z graczy znał język i wytłumaczył tych kilka zdań i już można grać w większym gronie.

Gracze: 2 -5

Wiek: 13

Czas: 30 minut

Wydawca: Z-MAN GAMES

Język: angielski